Jedynie 1217 zł będzie teraz dzieliło płacę zasadniczą nauczyciela o najwyższych kwalifikacjach zawodowych od płacy stażysty - bez przygotowania zawodowego, po licencjacie. Taką siatkę płac zaproponował minister w nowym projekcie rozporządzenia w sprawie minimalnych stawek wynagrodzenia w edukacji. Proszeni o komentarz w tej sprawie związkowcy nie kryli rozczarowania. Na pytanie, czy zamierzają domagać się większych podwyżek, odpowiadali - na razie zbieramy opinie.
- Zaproponowana przez ministra Dariusza Piontkowskiego podwyżka minimalnych stawek wynagrodzeń objęła tylko tych nauczycieli, których pensja zasadnicza była niższa niż 2600 zł.
- Nowa propozycja minimalnych stawek mocno spłaszcza płace, oddalając wynagrodzenia nauczycieli od średniej krajowej.
- Takie podejście do płac nauczycieli jeszcze bardziej zniechęci do uprawiania tego zawodu - twierdzą związkowcy.
Projekt rozporządzenia ministra edukacji narodowej w sprawie minimalnych stawek wynagrodzenia, które ma obowiązywać od 1 stycznia 2020 roku, nie spotkał się z życzliwym przyjęciem związkowców. I trudno się dziwić. Nawet pobieżna analiza przedstawionego dokumentu dowodzi, że w najbliższym czasie rząd ani myśli zwiększać wysokości wynagrodzeń, w stosunku do tego, co musi zrobić, a co wynika z porozumienia z 7 kwietnia. Środowisko nauczycielskie zamiast gonić średnią krajową znowu traci do niej dystans, gubiąc to, co z takim trudem w ostatnich miesiącach wywalczyło.
Mniej się nie dało
Jeśli bowiem jeszcze 1 września minimalna płaca w zawodzie - a więc płaca stażysty po licencjacie - wynosiła 2450 zł i była wyższa od najniższej krajowej o 200 zł, to od 1 stycznia 2020 r. ma być jej równa (2600 zł). Stażysta z drugiej grupy, a więc człowiek po studiach bez przygotowania nauczycielskiego będzie miał o 16 zł więcej od minimalnej pensji, a stażysta z pełnym przygotowaniem zawodowym - o 182 zł więcej w stosunku do pensji minimalnej w 2020 roku. Jednocześnie jednak o 0 zł więcej w stosunku do minimalnej stawki wynagrodzenia, wprowadzonej od 1 września, dzięki porozumieniu płacowemu z 7 kwietnia oraz - nie owijajmy w bawełnę - strajkowi nauczycieli.
Co warte podkreślenia, w I grupie zaszeregowania proponowane od 1 stycznia 2020 r. minimalne stawki nie zmieniają się ani o grosz w stosunku do poprzednich. Mają wynieść odpowiednio - 2862 zł, dla nauczyciela kontraktowego, 3250 zł dla mianowanego oraz 3817 zł dla dyplomowanego.
Podobnie nie zmieniają się stawki dla nauczycieli mianowanych i dyplomowanych w II i III grupie zaszeregowania. To powoduje, że tzw. średnie pensje dla poszczególnych stopni awansu zawodowego, z wyjątkiem wskazanych wyżej, nie zmienią się wcale, druzgocąc i tak niekorzystną relację wynagrodzeń nauczycielskich do średniej krajowej.
Komentując nowe stawki w piśmie skierowanym do członków oświatowej solidarności Ryszard Proksa, przewodniczący KSOiW NSZZ „Solidarność” napisał: „To jedynie kosmetyczny zabieg, dopasowujący siatkę wynagrodzenia nauczycieli do wysokości minimalnego wynagrodzenia, które będzie obowiązywało od stycznia przyszłego roku. (...) Te zmiany doprowadzą do jeszcze większego spłaszczenia wynagrodzeń nauczycieli. Tzn. nauczyciele z wyższymi kwalifikacjami i ci z niższymi będą mieli podobną wysokość pensji.”
Czytaj także: Oświata czeka na konkrety
Co na to związkowcy?
Monika Ćwiklińska, członek prezydium KSOiW, znana Polsce jako uczestnik protestu głodowego z początku kwietnia 2019 r. w siedzibie Małopolskiego Kuratora Oświaty, stwierdziła krótko: - To nie jest podwyżka, tylko taki zabieg, żeby nie wyglądało, że minimalne stawki są mniejsze niż minimalna pensja od stycznia 2020 roku.
Na pytanie czy nie podważają one nadziei oświatowej Solidarności, że te stawki drgną w przyszłym roku, odpowiedziała - nadzieję mamy zawsze.
- Uważamy jednak, że porozumienie z 7 kwietnia w punkcie VI, dotyczącym systemu wynagrodzenia, nie jest zrealizowane. I że nie mam żadnych symptomów zmian. Przestrzegamy, że brak zmian w podejściu do nauczycieli na pewno doprowadzi do poważnego kryzysu w edukacji, który objawi się tym, że już za parę lat nie będzie miał kto uczyć dzieci - dodała. - Rośnie średnia wieku pracujących w zawodzie a coraz większa liczba nauczycieli zapowiada, że jeśli tylko będzie możliwość, to z niego odejdzie. To musi się zmienić. Nauczyciele powinni mieć konkretne zadania i być za nie godziwie wynagradzani.
Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP, również stosunkowo krótko odniósł się do projektu stawek dla nauczycieli. - To żenujące, że przed 13 października deklarowano wzrost wynagrodzeń, a teraz, gdy jest już po wyborach, przedstawiono nam tabelę, która nie zwiększa wynagrodzeń, z wyjątkiem wyrównania do minimalnego wynagrodzenia - stwierdził. - Zgadzamy się, że wzrost wynagrodzenia w trzeciej grupie, a właściwie wyrównanie do minimalnej płacy, powinno nastąpić, ale to automatycznie spłaszcza wynagrodzenia nauczycieli. Obecnie stawki nie zachęcają, żeby przyjść do tego zawodu a wprost od niego odstraszają.
Podkreślił, że to, co zaproponował resort, jest konsekwencją braku środków na wzrost wynagrodzeń w roku 2020. - Najkrócej mówiąc to kompromitujące, haniebne, ukazujące, że jesteśmy traktowani po macoszemu. Nikt nie rozumie rangi i specyfiki tego zawodu. To początek końca etosu zawodu nauczycielskiego - powiedział.
Opinie już niebawem
ZNP rozesłał ministerialne propozycje po kraju i czeka do 4 grudnia na opinie związkowców.
- Nie spodziewamy się entuzjazmu, a raczej rozgoryczenia niedowiarków, którzy uwierzyli, że w roku 2020 będą podwyżki płac. Za kilka dni odbędzie się zjazd ZNP, który zapewne również się do tego projektu minimalnych stawek odniesie - powiedział Baszczyński.
Podobnie KSOiW czeka na opinie swoich członków. Zbiera je do 29 listopada. W cytowanym już piśmie jej przewodniczący wskazuje: „Stanowczo podkreślam, że oczekujemy kontynuacji rozmów z ministrem edukacji nt. zmiany systemu wynagradzania i wywiązania się tym samym z zobowiązań wynikających z podpisanego Porozumienia między KSOiW NSZZ "Solidarność" a rządem 7 kwietnia 2019 r. Z aprobatą natomiast przyjęliśmy zapowiedź premiera Mateusza Morawickiego, że nowy rząd będzie kontynuował politykę poprzedniego. Mamy nadzieję, że minister edukacji Dariusz Piontkowski wznowi rozmowy na temat nowego systemu wynagradzania nauczycieli.”
Jest wola porozumienia
Wygląda na to, że przynajmniej w sprawie konieczności rozmowy wszyscy się zgadzają. W piątek, 15 bm., a więc w dniu, w którym nowe stawki ujrzały światło dzienne, a rząd został zaprzysiężony. Minister Dariusz Piontkowski w komunikacie rozesłanym do mediów, zapowiedział:
- W tej kadencji, podobnie jak w poprzedniej, chcemy zadbać o wysokie wynagrodzenia nauczycieli, stąd przewidujemy wzrost ich pensji w kolejnych latach. Chcemy rozmawiać także o systemie wynagradzania, awansie zawodowym i doprowadzić do tego, aby płaca motywowała przede wszystkim tych nauczycieli, którzy najwięcej wysiłku wkładają w wychowanie i naukę dzieci. Chcemy również, aby szkoła była bezpieczna. Aby rodzice spokojnie mogli posyłać, tak jak dotąd, swoje dzieci do szkoły, nie obawiając się, że ktoś będzie próbował zmienić ich nastawienie do współczesnego świata.
Zatem jest nadzieja na zmiany.
źródło: portalsamorzadowy.pl